sobota, 11 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 9


     Otworzyłem oczy. Leżałem w moim pokoju, pełnym słońca, które wpadało przez okna. Byłem bardzo wyspany a to dziwne, bo nigdy się nie wysypiałem. Usiadłem na łóżku i przetarłem oczy. "Kiedy ja zasnąłem?" zapytałem sam siebie. Zagłębiając się w te myśli wstałem i zacząłem się ubierać. Nie pamiętam kiedy poszedłem spać, kiedy zasnąłem, widocznie byłem bardzo zmęczony.
Ubrałem się i spojrzałem na zegar, dochodziła 14 popołudniu.
- wow - szepnąłem pod nosem - dawno nie spałem tak długo, zazwyczaj mama mnie budziła...
  No tak.. mama przecież jest w szpitalu z tatą. Przypomniał mi się wczorajszy wieczór i ku mojemu zdziwieniu byłem na to... obojętny. Takie rzeczy zdarzają się tysiącom ludzi na co dzień, nie można się załamywać... nie można, trzeba iść dalej.
Wziąłem telefon z szafki, schowałem go do kieszeni i zszedłem na dół. W kuchni stwierdziłem że jestem głodny ale nie mam ochoty na zbyt wiele, więc wyjąłem miske, mleko i moje ulubione kulki czekoladowe. Usiadłem przy stole i zacząłem jeść płatki z mlekiem na zimno. Jedząc jedyne co słyszałem to chrupiące w moich zębach kulki, ta cisza w domu była nie do zniesienia. Ciągle dziwiłem się sam sobie że mam dobry humor, jeszcze wczoraj wieczorem dowiedziałem się że mój tata jest ciężko chory, a dzisiaj humor mi dopisuje jak nigdy. Jedząc wyciągnąłem telefon z kieszeni.  Może zadzwonie do Nicole. Wybrałem jej numer i zadzwoniłem.
- Halo? - usłyszałem po chwili jej zaspany głosik.
- Cześć kochanie, co ty jeszcze śpisz? - zapytałem
- Nie.. już nie - odpowiedziała lekko się smiejąc
- No to dobrze - powiedziałem radośnie
- Jak się czujesz? - zapytała troskliwie
Wtedy w mojej głowie powstał plan.
- słabo... ciągle o tym myślę, mam ochote odejść stąd razem z nim... - odpowiedziałem dobrze udając smutek
- Nawet o tym nie myśl !!! - odpowiedziała szybko - daj mi 20 minut i będe u Ciebie.
Rozłączyła się a ja wstałem z uśmiechem i włożyłem pustą miskę do zmywarki.
- Ja to jednak mogę zostać aktorem - powiedziałem dumnie do siebie i poszedłem do salonu.
Włączyłem telewizor i rozłożyłem się na kanapie, kładąc nogi na stole.
Przełączając kanały straciłem totalnie poczucie czasu i nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko się zerwałem i pobiegłem jeszcze raz po schodach do góry po drodze krzycząc "poczekaj chwilkę!!!". Wbiegłem do pokoju założyłem spodnie, ubrałem koszulke i popsikałem się jakimś perfumem i szybko zbiegłem na dół. Zatrzymałem się przy drzwiach obróciłem się i spojrzałem w strone lusterka znajdującego się na przeciwnej ścianie. Po przeglądzie odwróciłem się z powrotem do drzwi i otworzyłem je
- czeeeeść kochaaa.....- zatrzymałem się w połowie zdania i patrzałem przed siebie jak wryty.
W drzwiach nie stała Nicole. W drzwiach stała listonoszka patrząc się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Dzień dobry... ja tylko przyniosłam pocztę... - powiedziała nie ukrywając szoku i wystawiła rękę z listami w moim kierunku
Wyrwałem jej z ręki listy i zamknąłem drzwi bez słowa. Rzuciłem koperty na najbliższy stolik i zacząłem śmiać się sam z siebie. Wróciłem na kanape przed telewizorem, ledwo usiadłem a znowu usłyszałem dzwonek. Szybkim krokiem podszedłem do drzwi, zamaszyście je otworzyłem.
- CO ZNOWU ?! - krzyknąłem i po raz kolejny doznałem szoku po tym razem w drzwiach stała Nicole.
- Wiem, że przeżywasz ale mógłbyś być dla mnie miły... chcę ci pomóc kochanie.. - chciała jeszcze coś powiedzieć ale nie dałem jej dokończyć. Złapałem ją jedną ręką w pasie i wciągnałem do domu drugą ręką zamykając drzwi. Zanim zdążyła jakkolwiek zareagować przycisłem ją do sciany i zacząłem całować. Była troche w szoku ale po chwili uległa.
Nie trwało to długo, może jakieś 3 minuty, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Nie ma twojej mamy w domu? - zapytała
- Nie ma - odpowiedziałem usmiechajac się znacząco - cały dom nasz.
Poszliśmy w strone kanapy na której przed chwilą oglądałem telewizję. Przed nią zaczęła tym razem ona mnie całować a po chwili popchnęła mnie tak że upadłem na kanapę. Patrzałem teraz na nią z dołu. Była ubrana w krótką spódniczkę i koszulkę na ramionkach - na dworze panował upał. Usiadła przodem do mojej twarzy w moim pasie. Schyliła się do mnie aby jeszcze raz mnie pocałować, wtedy ja złapałem ją obiema dłońmi za posladki, którymi zaczeła ruszać do przodu i do tyłu. Byłem już mocno podniecony, gdy zdjęła koszulke i zabrala sie za zdejmowanie mojej w czym jej pomogłem. Położyła dłonie na mojej klatce piersiowej i kontynuowała taniec posladkami. Chwile potem lekko się podniosła i położyła na mnie całując mnie i macając po brzuchu i klacie. Poczułem że jej prawa ręka zjeżdża coraz nizej aż wkońcu zaczęła odpinać rozporek i wtedy musiała przerwać pocałunek. Przesunęła się niżej i teraz była w moich nogach. Rozpięła mi rozporek a ja ściągnąłem spodnie. Zostałem w samych bokserkach koloru białego, wtedy znowu podniosła się i zaczęła mnie całować masując mi ręka penisa. Moje podniecenie już jest nie do opisania, jednak musze pozwolić jej działać i nie ingerować w to. Nie przerywając całowania włozyła ręke w moje bokserki i dalej go masowała. Gdy uznała że czas iść dalej znowu przerwała pocałunek i zaczęła się zniżac do mojego pasa a ja całkowicie ściągnąłem bokserki. Wtedy bez problemu zaczęła robić mi loda a ja poczułem się tak dobrze jak nie miałem okazji długo się czuć. Po około dwóch minutach przerwała i zaczęła ściągać spódniczke.
- Czekaj - powiedziałem 
Popatrzyła się na mnie i po chwili zrozumiała o co chodzi. Sięgnęła do torebki którą rzuciła obok kanapy i po chwili wyjęła z niej paczke prezerwatyw i rzuciła mi. Rozpakowałem i zrobiłem z nią co trzeba. Zanim pomyślałem co teraz, Nicole ściągnęła z siebie już całą garderobe ubrań usiadła mi w pasie wkładając go. Zaczeła podskakiwać wydając przy tym bardzo podniecające mnie jęki. 
- Nie wiem jak ty to robisz - zacząłem mówić szybko oddychając - ale niesamowicie mnie podniecasz, jesteś w tym NAJLEPSZA, pobudzasz każdą komórkę mojego ciała.
Ona tylko schyliła się, dała mi buziaka w usta i kontynuowała. Chwile potem zacząłem już czuć że zbliża się koniec. Po 20 sekundach doszedłem. Nicole zeszła ze mnie i położyła się obok kładąc głowe na mojej klacie. Obydwoje ciężko oddychaliśmy.

piątek, 3 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 8


    Zajęło mi dwie minuty wzięcie kurtki z pokoju i wrócenie do drzwi. W tym czasie nawiedzały mnie okropne myśli, które starałem się nie dopuszczać do świadomości. "Dziwne to wszystko, przecież to był sen, więc to nie mogła być prawda..." tłumaczyłem sobie w myślach. 
- No to gdzie jedziemy? - zapytałem schodząc ze schodów i widząc czekającą na mnie w drzwiach Nicole
- No chodź szybko i po prostu nie zadawaj pytań, ja sama nic nie wiem naprawdę! - odpowiedziała
Złapała mnie za rękę i wyciągnęła z domu ciągnąc mnie w stronę samochodu zaparkowanego na podjeździe. 
- Czekaj - powiedziałem muszę zamknąć drzwi.
Puściła mnie a ja podbiegłem do drzwi i zamknąłem je na klucz.
Odwróciłem się i widząc że już wsiada do auta pobiegłem w jej strone i siadłem na miejscu pasażera, obok kierowcy, którym była ona.
Minęła chwila i zapytałem:
- No to jedziemy?
- Tak, tak ...już - odpowiedziała i przekręciła kluczyk w stacyjce.
Wyjechaliśmy z podwórka i ruszyliśmy ulicą.Znowu zaczęły mnie nachodzić dziwne myśli, wszystkie straszne i wywołujące we mnie strach i dreszcze. 
- Daleko jeszcze ? - zapytałem
- Już się zbliżamy... - odpowiedziała niewyraźnie
Minęło 10 minut gdy zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu. Było dosyć ciemno więc nie mogłem się dowiedzieć gdzie jesteśmy. Nicole rozpięła pasy i wysiadła z samochodu.
- Chodź - powiedziała do mnie
Wysiadłem. Byliśmy na parkingu znajdującym się z tyłu jakiegoś potężnego budynku,  z wieloma oknami, przez które było widać światło. Zakręciło mi się w głowie kiedy po chwili poznałem ten budynek. To był szpital, z którego ledwo dzisiaj wyszedłem.
- Nicole chyba nie... - zacząłem
- Nic nie mów, twoja mama na nas czeka , naprawdę ja nic nie wiem. - przerwała mi
Obeszliśmy budynek od drugiej strony i weszliśmy do środka. Nicole podeszła do informacji a ja się rozglądałem. Spędziłem tu ostatni tydzień i gdy wkońcu stąd wyszedłem w ten sam dzień tu wróciłem. Chyba mam jakiegoś pecha ostatnio...
Nicole wróciła do mnie, złapała mnie z rękę i spojrzała mi w oczy. Uśmiechnęła się lekko i sztucznie, jednak ten uśmiech troche mnie uspokoił. Poszliśmy wzdłóż korytarza i staneliśmy przy windzie czekając na nią. Po chwili nadjechała i gdy wsiedliśmy i Nicole wybrała 3 piętro drzwi się zasunęły i pojechaliśmy w górę. Napięcie we mnie rosło, bardzo się bałem tego czego za chwilę mogę się dowiedzieć, ale muszę być dobrej myśli. Piknięcie i drzwi rozsunęły się. Popatrzeliśmy z Nicole na siebie. Ona była równie przestraszona jak ja i oczekiwała że to ja wyjdę pierwszy, więc zrobiłem krok do przodu. Ledwo zdążyłem się rozejrzeć z siedzenia w pobliżu mnie wstała moja mama i podeszła do mnie. Przytuliła mnie bardzo mocno i spojrzała na mnie. Jej oczy łzawiły.
- Mamo, o co tutaj chodzi? Tacie się coś stało? - zapytałem czując jak łzy napływają mi do oczu.
- Chce Cię zobaczyć - odpowiedziała i pociągnęła mnie za sobą wzdłóż korytarza.
Doszliśmy do sali numer 6. Mama otworzyła drzwi i weszła do środka. Popatrzyłem się za mnie. Nicole usiadła na korytarzu. Wyczuła mój wzrok i spojrzała się na mnie. Wskazała mi głową żebym wszedł do środka. Odwróciłem się z powrotem i wszedłem do sali. Było tu 6 łóżek; 3 pod jedną ścianą i 3 pod drugą naprzeciw siebie. Wszystkie były puste oprócz tego jednego przy którym stała moja mama. Podszedłem do niej i zobaczyłem swojego ojca leżącego w łóżku. Spojrzał się na mnie. Podszedłem i go przytuliłem. 
- Co się stało? - zapytałem gdy rozluźniliśmy uścisk i się wyprostowałem
Mama spojrzała się na mnie wciąż ze łzami w oczach i powiedziała:
- Gdy jechaliśmy z twoim ojcem samochodem... Jeremy zasłabł... na szczęście droga nie była ruchliwa i zdążyłem opanować samochód i zjechać na pobocze.
- Tato dlaczego zasłabłeś? - zapytałem. Nagłe zasłabnięcie musi mieć  swój powód.
- Widzisz... -zaczął tata - mieliśmy Ci z mamą już dawno powiedzieć ale...
- Co powiedzieć ?! 
- Spokojnie - kontynuował tata - to jeszcze chyba nic poważnego, ale jestem chory Ryan.
- Jak to chory? - zapytałem już nie panując nad łzami - Na co?
Zapadła cisza. Mama ukrywała swoją twarz w dłoniach, ja patrzyłem się to na nią to na tate. Po policzkach ciekły mi łzy.
- Mam nowotwór - powiedział nie patrząc się na mnie.
Upadłem na najbliższe krzesełko. 
- Jak to? - zapytałem przez łzy wysokim głosem - to niemożliwe... przecież...wyzdrowiejesz prawda?
- Nic nie wiem Ryan. - odpowiedział
Położyłem moje dłonie na twarz. Całkowicie przestałem nad sobą panować i płakałem już coraz bardziej.
- Ale przecież... i co teraz będzie? - patrzyłem się to na mamę to na tatę.
- Damy rade... - odezwał się tata.
- Niby jak ?! - wybuchłem - NA TĄ CHOROBĘ SIĘ UMIERA... - wstałem i rzuciłem się na niego przytulając się. położyłem głowę na jego piersi nie panując nad łzami lęcącymi z moich oczu. On przytulił mnie tak mocno jakby się żegnał.





      Rozmawiałem z rodzicami jakąś godzinę. Postanowiłem wyjść do Nicole i napić się kawy. Wyszedłem z sali zostawiając w niej rodziców i zamknąłem za sobą drzwi. Nicole siedząca w pobliżu podniosła głowę i spojrzała na mnie. Wstała i poczekała aż do niej podejdę.
- Chodź do kawiarni - zacząłem - napijemy się kawy
Łzy już mi nie leciały z oczu, jednak czułem że jestem nadal czerwony i widać że płakałem. Nicole też to zauważyła i kiedy usiedliśmy przy stoliku w kawiarence powiedziała:
- Jeśli nie chcesz jeszcze mi mówić o co chodzi to nie mów. Wiem że dzieje się coś poważnego ale szczegółów nie znam. Powiesz mi kiedy będziesz na tyle silny żeby...
- Tata jest chory na raka - przerwałem jej nie mogąc słuchać jej przemówienia.
Popatrzyła na mnie a jej oczy napełniły się łzami
- O Boże...- zaczęła
- Oh już daj spokój, wiem że ci przykro itd, odwiozłabyś mnie do domu?- zapytałem nie patrzac się na nią.
Spojrzała się na mnie oburzonym wzrokiem i wstała.
- okej, chodź.
I ruszyła w strone wyjścia z kawiarenki. Wstałem i poszedłem za nią. Nie wiem czemu zachowałem się troche chamsko w stosunku do niej, ale bardzo chce jak najszybciej zostać sam. Po za tym jestem bardzo śpiący, dużo się dzisiaj wydarzyło.
20 minut potem wjeżdżaliśmy już samochodem Nicole pod mój dom. Wysiadłem bez słowa i zamknąłem za sobą drzwi ale się opanowałem i otworzyłem drzwi od jej strony.
- Dobranoc kochanie - schyliłem się i dałem jej buziaka w usta - dziękuję że ze mną byłaś.
- Dobranoc - odpowiedziała, zamknęła drzwi i odjechała spod domu.

piątek, 27 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 7


    Wróciłem do domu 20 minut później. Po wejściu od razu poznałem że rodzice już śpią bo wszędzie było ciemno i całkowicie cicho. Poszedłem przez korytarz i na górę po schodach. Gdy wszedłem do mojego pokoju zorientowałem się że cały czas się uśmiecham. 
- Cudowny dzień - powiedziałem sam do siebie i upadłem na łóżko.
Leżałem na plecach jakieś 5 minut i wspominałem cały dzisiejszy dzień, który był taki cudowny... czułem się jakbym nie widział jej od wieków a nie widzieliśmy się zaledwie tydzień... AŻ tydzień.
Z tymi myślami odpłynąłem. 
    Najpierw usłyszałem dwa głosy, damski i męski. To były głosy moich rodziców, śmiali się z czegoś. Powoli zacząłem widzieć obraz. Jechali samochodem po ciemnej drodze, tata kierował a mama siedziała obok niego. Widziałem i słyszałem już wszystko wyraźnie. Śpiewali głośno do muzyki z lat 80-tych lecącej w radiu. Po chwili piosenka się skończyła i włączyła się jakaś ballada. Nagle obydwoje się uspokoili. Moja mama popatrzała na tatę ze łzami w oczach a on spojrzał na nią. Dopiero wtedy zobaczyłem jego twarz.
Twarzy w sumie nie było widać, zakrywała ją krew, lejąca się z jego oczów i ust. Chciałem krzyknąć ale nie wydobył się ze mnie żaden dźwięk. Spojrzałem na mamę - płakała jeszcze bardziej ale już nie patrzała na męża.
- Mamo, mamo, co się dzieje?! - krzyknąłem ale znowu żaden dźwięk się ze mnie nie wydobył.
Mama schowała twarz za rękoma i płakała. Wysiliłem się i spojrzałem na tatę. Leżał na swoim miejscu głową do góry, nieprzytomny? Chwila... ale kto kieruje teraz samochód?
Spojrzałem na przednią szybę auta. Zanim zdążyłem zareagować dwa światła jadące prosto na nas były za blisko. Usłyszałem krzyk, trzask...
Obudziłem się w moim pokoju cały zlany potem. Nie mogąc wyrównać oddechu wstałem trzęsąc się i wyszedłem powoli z pokoju. Dom był nadal cichy, udałem się w stronę sypialni rodziców, znajdującej się w drugim końcu domu. Zszedłem znowu po schodach na dół, przeszedłem przez korytarz, kuchnię, salon i znalazłem się na korytarzu na końcu którego były drzwi do ich sypialni. Zatrzymałem się. Przecież to był jakiś głupi sen, głupi koszmar, niepotrzebnie będę ich budzić żeby sprawdzić czy wszystko w porządku. Zawróciłem i już wchodziłem do salonu kiedy coś się we mnie odezwało. Znowu się odwróciłem i tym razem biegiem rzuciłem się w stronę drzwi od ich sypialni. Zatrzymałem się dopiero o krok przed nimi. Wyciągnąłem rękę żeby je otworzyć, po 5 sekundach trzymania klamki nacisnąłem i otworzyłem. Wszedłem do środka.
- Mamo? - zapytałem - Tato?
Zapaliłem światło. W tym samym momencie łzy napłynęły mi do oczu. 
W pokoju nie było nikogo. 
Stałem jak sparaliżowany przez jakąś minute. Po chwili się opanowałem i puściłem się biegiem w stronę mojego pokoju. Dopadłem telefon leżący na moim łóżku i trzęsącymi się rękami wybrałem numer do mojej mamy i zadzwoniłem.
- Abonament jest chwilowo niedostępny. Prosimy zadzwonić później...
Rozłączyłem i wybrałem numer do taty. Usłyszałem sygnał i wstrzymałem oddech zaciskając oczy żeby powstrzymać łzy strachu. Spojrzałem na zegar, dochodziła północ.
Trzeci sygnał....piąty sygnał.... nie odebrał.
Rzuciłem się na łózko kompletnie nie wiedząc co robić, nie mogłem nic zrozumieć... przecież to tylko sen, na pewno jest wszystko w porządku, może pojechali do kina na seans nocny i mają wyłączone i wyciszone telefony.
- Idź spać Ryan - powiedziałem sam do siebie - rano wstaniesz obudzony jak zawsze przez mamę a w kuchni będzie czekał tata ze śniadaniem.
Zamknąłem oczy, jednak zanim zanim zdążyłem się uspokoić zadzwonił telefon. Zerwałem się szybko na nogi. Dzwoniła Nicole, odebrałem:
- Kochanie zostań w domu, nigdzie nie wychodź, zaraz będę u Ciebie. Kocham Cię.
- Ale co...
nie dokończyłem bo się rozłączyła.

Po pięciu minutach usłyszałem dzwonek do drzwi, czekając przy nich otwarłem je natychmiast i poczułem jak Nicole mi się rzuca na szyję. Czując jej słodkie perfumy i ciało, które tak kocham od razu zostałem uspokojony.
Popatrzyła się na mnie ze łzami w oczach.
- Nicole.. o co chodzi? - zapytałem ze strachem
- Musimy gdzieś pojechać. - odpowiedziała patrząc się na mnie smutnym wzrokiem
- Możesz mi powiedzieć co się dzieje?! - prawie krzyknąłem kompletnie nie mając pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
- Kochanie, spokojnie. Dzwoniła do mnie twoja mama, muszę cię gdzieś zabrać.
- Czemu nie zadzwoniła do mnie? - zapytałem zdziwiony
- Bo nie miała siły z tobą rozmawiać
- Nie rozumiem...
- Nie musisz, ale mam cie tam zabrać. Wszystko będzie dobrze ok? - powiedziała zatroskanym głosem po czym podeszła do mnie i pocałowała mnie.
- Ok, jedźmy - powiedziałem gdy skończyliśmy pocałunek.

czwartek, 26 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 6





- Jak dobrze w końcu wyjść ze szpitala.... - powiedziałem rozwalając się na tylnich siedzeniach auta.
Rodzice odebrali mnie pół godziny temu. Jade teraz z nimi samochodem do kawiarni na moje ulubione lody, w końcu jest cudowna pogoda, taka jaka powinna być w czerwcu. Tak to już czerwiec... za niedługo zakończenie szkoły, nareszcie znowu dwa miesiące wolnego, trzeba będzie wykorzystać ten czas tak jak się powinno, najlepiej z KIMŚ.  I znowu to, ciągle sobie o niej przypominam, ale to dobrze, wyszedłem ze szpitala więc teraz będę już musiał z nią pogadać
- JEREMY STÓJ !!! - krzyknęła niespodziewanie mama
Uderzyłem głową w przednie siedzenie gdy tata z piskiem zachamował. Lekko mnie to ogłuszyło ale po chwili podniosłem głowe i spojrzałem co się stało.
- O patrz Ryan, to Nicole.
Wytrzeszczyłem oczy. Przed autem stała jak wryta Nicole patrząc się na mnie przez przednią szybe auta.
Mama otworzyła drzwi i wybiegła do niej. Ja nadal siedziałem i wolałem tego nie zmieniać.
- Nic ci się nie stało kochaniutka? - usłyszałem jak moja mama pyta Nicole
- Nie nic.. to moja wina,... nie spojrzałam się gdy wchodziłam na droge, przepraszam... - odpowiedziała bardzo zszokowanym głosem robiąc krótkie przerwy na pozbieranie myśli pomiędzy każdym słowem
- Może masz ochote iść z nami do kawiarni? Zabieramy Ryan'a na lody po szpitalu.
- Yymmm...- zająkała się - Nie wiem... może kiedy indziej...
- No nie daj się prosić - przeciągała mama - chodź z nami !
- Emm... no dobrze - odpowiedziała dziewczyna odwracając wzrok od Ryan'a na mame i sztucznie uśmiechając się.
Postanowiłem w końcu coś zrobić. Wysiadłem z auta.
- Mamo - powiedziałem - może zmienimy plany? Chciałbym się przejść z Nicole na spacer.
- Ale mieliśmy wspólnie spędzić popołudnie... - zmarkotniała mama
Podszedłem do niej i dałem buziaka w czoło.
- Kocham Was, ale kiedy indziej, naprawde. Chcę spędzić trochę czasu z Nicole.
- No dobrze... - powiedziała ruszajac w strone samochodu - no to bawcie się dobrze - wsiadła do samochodu - Jeremy jedziemy do domu.
Ruszyli i po chwili nie było ich już widać. Wtedy zorientowałem się że razem z Nicole stoimy na ulicy.
- To co.. może się przejdziemy do parku? - zaproponowałem niezbyt pewnie
- No okej... chyba to dobry pomysł. - odpowiedziała udając obojętność.
Weszliśmy na chodnik i ruszyliśmy w stronę pobliskiego parku. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Chciałem żeby to ona zaczęła rozmowe ale chyba ona myślała dokładnie o tym samym, tyle że na odwrót. Czułem się bardzo nieswojo. Szedłem ze swoją dziewczyną, z którą zawsze się bardzo dobrze dogadywaliśmy, nic do siebie nie mówiąc, to było bardzo sztywne i niezręczne.
Po 5 minutach doszliśmy do parku , był dość pusty, praktycznie zero ludzi co było niespotykane w taką pogodę. Podjąłem decyzje że wkońcu trzeba zacząć rozmowę.
- No to... co robiłaś ostatni tydzień?
- A nic szczególnego... właściwie to nic, ale dosłownie chwile temu usłyszałam że byłeś w szpitalu.. co się stało?
- To nieważne, wyszedłem cały i zdrowy.
- I to się liczy najbardziej...
Spojrzała mi w oczy.
- Przepraszam...
- Za co? - zapytałem szybko
- Mogłam nic nie mówić... każdemu się zdarza zapomnieć.. jeszcze napewno byłeś zdenerwowany i zestresowany bo miałam przyjechać do Ciebie a mnie nie było - miała łzy w oczach - To moja wina,
- To ani troche nie jest twoja wina Nicole - patrzałem jej prosto w oczy - Ja mimo wszystko powinienem pamiętać o rocznicy, o takich rzeczach się pamięta.
- No tak, ale... - była bliska płaczu - Ohh cały tydzień myślałam tylko o Tobie, nie wiedziałam co robić... Tęskniłam bardzo.
- Też tęskniłem Nicole... nawet nie wiesz jaki cięzki był ten tydzień dla mnie.
- Dla mnie też - podniosła głowę i spojrzała na mnie jej cudnymi oczami - nie kłóćmy się już nigdy więcej dobrze? - zapytała
- Nigdy.
Nasze usta w ułamku sekundy połączyły się. Tak bardzo za tym tęskniłem...
Oderwaliśmy się od siebie i powiedziałem:
- Kocham Cię
- Nigdy mnie nie zostawiaj.
- Obiecuję.
Dałem jej buziaka w usta złapałem za rękę i zapytałem:
- To co teraz? Może jednak pójdziemy do kawiarni?
- Możemy iść - uśmiechnęła się do mnie

Po drodze zachowywaliśmy się jakby nic się nie stało. Znowu smialiśmy się, żartowaliśmy, całowaliśmy co chwile, znowu było cudownie. Tak bardzo tęskniłem za jej uśmiechniętą buźką, że gdy tylko ją widziałem musiałem ją przytulić lub pocałować, to niewiarygodne jak bardzo jesteśmy do siebie przywiązani, sam nie wiem jak ja mogłem wytrzymać tydzień bez niej.
Siedząc w kawiarni całkowicie straciliśmy poczucie czasu. Zdążyłem jej opowiedzieć jak doszło do wypadku, co robiłem w szpitalu, a ona opowiedziała co się działo w szkole. Kiedy zorientowałem się że jest już 19.00 i właściciel knajpy nas grzecznie z niej wyprosił mówiąc że nie możemy tak długo siedzieć bo zajmujemy miejsca innym klientom, mimo że cała salka była pusta, poszliśmy jeszcze na spacer wzdłóż ulicy. Słońce już zachodziło co sprzyjało atmosferze tej chwili. Pocałowałem ja po raz setny tego dnia i się pożegnaliśmy.
- No to może do jutra?  - zapytała
- Bardzo chętnie - odpowiedziałem uśmiechając się do niej - Zabiore Cie w pewne miejsce.

czwartek, 19 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 5
 
 
 
<perspektywa Nicole>
 
 
     Dzień jak co dzień, może tylko mała pustka w środku. Nieważne, jakoś to przeżyję, wiele już ciężkich chwil musiałam przeżyć, więc czemu mam nie dać rady tym razem? Oni zawsze tacy są.. przychodzą.. odchodzą.. zawsze to samo chyba zostanę lesbijką... tak, nie wyspałam się dzisiaj. W sumie cały tydzień chodzę nie wyspana, może to przez tą pustkę nie mogę spać ale co z tego? Zawsze tak jest, ja się do kogoś przywiązuje a ten ktoś odchodzi.
- Ojj przepraszam bardzo nie zauważyłam... - powiedziałam bezdusznie w strone pierwszaka, w którego właśnie weszłam zamyślając się. To mnie obudziło i wywnioskowałam że jestem w złej części szkoły. Za 3 minuty zaczyna się lekcja, musze się pośpieszyć bo kolejne spóźnienie w tym tygodniu nie ujdzie mi już na sucho...
- Kolejna raz spóźniona! Panienko tak nie można, jeszcze raz i będę zmuszony powiadomić o tym rodziców.
- Przepraszam panie profesorze... to już się nie powtórzy przyrzekam.
- Mam nadzieje że nie. Nicole masz najlepsze oceny, jesteś najlepsza w klasie, nie pozwól żeby spóźnienia zepsuły Ci dobrą opinie u nauczycieli.
- Tak wiem wiem tylko ostatnio po prostu nie mogę się na niczym skupić i... trochę za dużo nad tym myśle i zapominam się czasami.
- Chcesz o tym porozmawiać? - odrzekł lekko zdenerwowany nauczyciel - bo wiesz... ja....ja... ze mną.. zawsze można... po-porozmawiać... tak tak... zawsze!
- Nie, dziękuje, poradzę sobie sama.  odrzekła miło
- Bogu dzięki ! - niespodziewanie krzyknął profesor - to jest.. miałem mówić... dziękujmy Bogu za tak cudną pogodę ! Może wyjdzie panienka na dwór i wykorzysta przerwę ?
Tak jak zechciał wyszłam na zewnątrz, przed szkołę, może to był dobry pomysł bo pogoda naprawdę jest cudowna, wkońcu czuć tą spóźnioną wiosne...
Udałam się w stronę parku. Znowu wpadłam w stan zamysłu, co ostatnio zdarza mi się ZBYT często.
Co by było gdyby.... same myśli tego typu... gdybym darowała sobie i nic nie mówiła tylko dalej pozwoliła mu kontynuować. Wtedy nadal byłoby dobrze. To tylko rocznica, każdy mógł zapomnieć... nie o była nasza pierwsza rocznica, powinien o tym pamiętać.
Od strony szkoły usłyszałam krótki dzwonek.
- Co to już...? - mruknęłam sama do siebie i szybko zwróciłam. Nawet nie zdawałam sobie z prawy że tak daleko zaszłam w ten park.
 
 
 
    Po szkole zmęczona dniem wstąpiłam do kawiarni. Nie było zbyt dużego wyboru a dla mnie to był  sumie obojętne więc zamówiłam największą kawę. sidłam pry stoliku naprzeciwko drzwi wejściowych i czekałam aż kelnerka przyniesie mi zmówienie. Nagle telefon zawibrował mi w kieszeni co oznaczało że dostałam sms'a. Wyjęłam go i odczytałam wiadomość. Napisał do mnie mój przyjaciel, którego poznałam jakoś ponad tydzień temu. Dotąd nie spotykaliśmy się nigdzie i w sumie nie rozmawialiśmy bardzo dużo, bo głupio się czułam wiedząc że Ryan będzie zazdrosny. Treść sms'a brzmiała tak:
 
Cześć Nicole;* Może masz ochotę się spotkać?
Jestem cały dzień w centrum więc jak chcesz to wpadaj do kawiarni.
Odpisz szybko :)
 
Zaskoczył mnie zbieg okoliczności że właśnie tu jestem...Spotkać się z nim? A co powie Ryan...a no tak, nie powie nic bo się nie odzywamy. OK.
Odpiałam:
 
 
Zbieg okoliczności - właśnie czekam tutaj na kawę.
Zapraszam szybko!
 
 
Nie czekałam dłużej niż 7 minut a drzwi od kawiarni otworzyły się i wszedł Patric. Szybko mnie znalazł i dosiadł się uśmiechając się przyjacielsko.
- Cześć Nicole
- Hej Patric
- Co u Ciebie słychać? Ostatnio nie było okazji żeby pogadać - zapytał Patric
- No tak szczerze to nie jest najlepiej... jak wiesz pokłóciłam się z Ryan'em i...
- Pokłóciłaś się z Ryan'em ?! - przerwał mi przyjaciel - nic nie wiedziałem opowiadaj !
- Ohh to troche głupie. ..naprawę... Nie odzywamy się już około tydzień. To moja wina przesadziłam ! - odpowiedziałam rumieniąc się.
- Ale chyba go kochasz prawda? To jeśli to twoja wina powinnaś ty coś z tym zrobić, tak sądze -odpowiedział
- No niby tak... masz raje chyba musze skończyć tą dziecinadę i pogadać z nim.
- No nie wiem czy ci się uda, nie wiadomo w jakim jst stane po wypadku, może...
- CO?! PO CZYM?!
- Nicole spokojnie.. jak to, ty nic nie słyszałaś?
- CZEGO NIE SŁYSZAŁAM?!
- No...mylałem ze wiesz że Ryan miał wypadek samochodowy i leży w szpitalu od paru dni.. Nicole a ty gdzie...
    
      Nie słyszałam już go bo byłam za drzwiami kwiarni w drodze do samochodu.

czwartek, 12 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 4

Jakieś światło...
Otworzyłem oczy. Pierwsze co zobaczyłem to nic, bo ktoś mi świecił latarką prosto do oka więc zamknąłem je z powrotem.
- Słyszy mnie Pan?
Otworzyłem oczy ponownie. Tym razem już nikt mi nie świecił do oka latarką, ale światło w pomieszczeniu, w którym się znajdowałem było i tak dość mocne, więc moje oczy przyzwyczaiły się dopiero po chwili. Wtedy zorientowałem się gdzie jestem.
Podniosłem lekko głowę, która wydawała się być dużo cięższa niż zwykle. Znajdowałem się w sali z białymi ścianami, w kształcie długiego prostokąta, po moich bokach były ustawione zasłonki odgradzające mnie od innych leżących w sali szpitalnej.
Nade mną stał doktor, czarnoskóry pan w średnim wieku, ok. 40 lat, z kilkudniowym zarostem na twarzy. Patrzył na mnie i mówił coś, lecz z początku go nie słuchałem.... co a tu robię?
- Witaj wśród żywych - powiedział czarnoskóry uśmiechając się.
- Co ja tu robię? - zapytałem słabym głosem
- Miałeś wypadek samochodowy - zaczął doktor przerzucając kartko w swojej teczce -  3 dni temu jechałeś samochodem, najprawdopodobniej zgapiłeś się lub przysnąłeś i z lewej strony uderzyła w ciebie ciężarówka. Szczerze powiedziawszy gdy Cię tu przywieźli i usłyszałem co się z Tobą stało myślałem że będzie gorzej, ale nie było tak źle - odpowiedział znów uśmiechają się do mnie.
- Miałem wypadek? Ale.... - zatrzymałem się jakby mnie coś uderzyło - NICOLE - zawołałem i gwałtownie wstałem z łózka - Musze do niej jechać.
W momencie postawienia drugiej nogi na podłodze zachwiałem się i znów upadłem na łóżko.
- Jesteś osłabiony - powiedział doktor - byłeś nieprzytomny od 3 dni, musisz ponownie nabrać sił. Pod koniec tygodnia wyjdziesz ze szpitala.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale" - przerwał mi stanowczo jednak bez agresji - a teraz cię opuszczę, twoi rodzice czekają na korytarzu i na pewno chcieliby z tobą porozmawiać.
Nie czekając na odpowiedź odwrócił się i wyszedł. Opadłem na poduszki układając w głowie myśli. Wspomnienia z tamtego wieczoru wracały.. tak to jednak jest prawda.
Drzwi od sali się otworzyły i weszli moi rodzice z zatroskanymi minami na twarzy. Poczułem dziwne uczucie tęsknoty za nimi, niby to był dla mnie jeden krótki sen a jednak minęły 3 dni odkąd ostatni raz z nimi rozmawiałem. Uśmiechnałem się do nich gdy podchodzili do mojego łóżka. Mama miała łzy w oczach i natychmiast mnie przytuliła, jest taka kochana... Teraz podszedł tata z miną z której ciężko było powiedzieć czy cieszy się że odzyskałem przytomność czy..
- SYNU, WIESZ ILE KOSZTOWAŁO MNIE I MAME TO AUTO ?!
- Uspokój się Jeremy ! - krzyknęła na niego mama.
- Oj... tylko żartuje - odrzekł i przytulił mnie
Obydwoje usiedli w nogach mojego łóżka.
- Przepraszam Was... na pewno się na mnie zawiedliście... wiem tato że to było twoje ulubione auto, ale naprawdę nie chciałem, obiecuje że zrobię wszystko żeby oddać ci pieniądze na naprawę. Kocham Was tak mocno!
Podniosłem się i przytuliłem ich oboje.
- Nie rozmawiajmy teraz o tym - rzekła mama -najważniejsze jest że nic poważnego ci się nie stało i żyjesz.
- No właśnie... - zacząłem - a co właściwie mi się stało ?
- Masz niewielki uraz mózgu i niezłe siniaki na nodze i brzuchu. Poza tym wszystko jest okej, nic ci nie będzie. - powiedział tata
- I co teraz?
- Zostaniesz w szpitalu do końca tygodnia, a potem wrócisz do domu. - powiedziała mama kochanym głosem.




Reszta tygodnia w szpitale minęła nawet dobrze. Zapoznałem się z chłopcem o dwa lata młodszym ode mnie, spędzaliśmy razem dużo czasu na denerwowaniu pielęgniarek i graniu w gry planszowe na świetlicy. Obiady były okropne więc raczej chodziliśmy do skepu szpitalnego, kupowaliśmy bułki i dżem i to nam starczyło.
Rodzice odwiedzali mnie codziennie wieczorem, zawsze było mi bardzo miło, lecz nie mogliśmy spędzać wiele czasu razem - są bardzo zajęci. Tata ma swoją firmę, wytwórnie płytową a mama jest jego pracowniczką, namawia wielkie światowe sławy na wydanie płyty właśnie u nich. Przez tonie mają dla mnie wiele czasu, ale już się przyzwyczaiłem.